Wywiady

Wywiady

Afromental u Wojewódzkiego -> kliknij

Wywiad w Ostrołęce - maj 2010


Wywiad z Orange Warsaw Festival



W co wierzą, czego się obawiają, na co nigdy by się nie zdecydowali - o tym i o kilku innych rzeczach opowiadają członkowie Afromental.

{%paste_o-zespole%}

 

Bardzo zabawny wywiad z chłopakami o stylu ubierania, tańcu i swojej muzyce.

{%paste_coke-music-festival%}

 

Wywiad z Łozem o showbiznesie.

{%paste_z-u0141ozem%}

 

Wywiad z Łozem o sobie i o Marinie.

{%paste_radio-planeta%}

 

Wywiad z zespołem Afromental na After party TOP trendy w Dream Clubie: 

Powiedzcie, kiedy się to wszystko zaczęło?

Niedługo będziemy mieli pięciolecie istnienia zespołu. Zaczęliśmy w 2004 roku. Ważnym dla nas wydarzeniem było zagranie na Festiwalu Muzyki Młodzieżowej Gama w Kołobrzegu [...] Był to bardzo fajny festiwal, szkoda, że już nie istnieje. A wiesz, właściwie to wszystko zaczęło się trochę szybciej, poznaliśmy się w programie telewizyjnym Idol, ale to już stare czasy. A rok 2007 był dla nas po prostu przełomowym rokiem, wtedy zaistnieliśmy na scenie zagraliśmy na TOP trendy, wydaliśmy płytę .

Jak oceniacie polską scenę muzyczną? Czy jest przyjazna młodym zespołom, które dopiero stawiają pierwsze kroki w drodze do kariery? 

Odkąd zespól istnieje poznaliśmy wielu różnych ludzi, my jesteśmy ciągle tacy sami, oni się zmieniają. Raz trafimy na kogoś pomocnego, innym razem, na kogoś kto chce nam tylko zaszkodzić. Wiesz, chyba wszystko zależy od szczęścia, czy ktoś zostanie zauważony, doceniony. 

Obracało się wokół Was dużo osób, więc może macie kogoś, któremu zawdzięczacie jakiś procent swojego sukcesu, osobę bez której moglibyśmy się dzisiaj, tutaj nie spotkać ? 

Tak, są takie trzy osoby. Było ich więcej, ale akurat te trzy osoby zrobiły dla nas naprawdę dużo. Maciek Kiełbaszewski, był taką postacią, ma swoje studio, pozwolił nam nagrać demo. Następnie poznaliśmy Grześka Piotrowskiego, dzięki niemu podpisaliśmy kontrakt, stawiając kolejne ważne kroki. W ostatnim czasie, bardzo wiele zrobił dla nas Łukasz Targosz, dzięki niemu mogliśmy zagrać w serialu "39 i pól" oraz w "Kochaj i Tańcz", jemu dziękujemy bardzo serdecznie. Nasza kariera opiera się na szczęściu i pomocy bardzo fajnych ludzi. Trzeba poznać dobre osoby na swojej drodze, nam się to udało. 

Nawiązując do serialu "39 i pół", jak to się stało, że mogliście zagrać w tak udanym serialu, staraliście się o to, przechodziliście casting? 

Głównie, wszystkie takie sytuacje to szczęście, przychodzą same, nie staraliśmy się o to. Nie chcemy by to zabrzmiało próżnie, albo na maksa słabo, nie, nie o to nam chodzi. Po prostu mamy szczęście w życiu! 

Teraz może trochę śmieszne pytanie, ale w jednym z odcinków "39 i pół", mieliście zagrać w reklamie parówek. Czy jeśli w tym momencie, ktoś dawałby grubą kasę za coś takiego, zagralibyście? 

Nie, nie. Wiesz, chcemy zachować jakąś swoją część artystyczną, wiesz nie bierzemy wszystkiego co nam dają. Owszem, jeśli coś nam się spodoba, angażujemy sie w to, tak jak było z serialem "39 o pół". Jest to bardzo fajny serial, naszym zdaniem jedyny, który można pooglądać w telewizji, bo nie jest to obciachowa rzeczy i obciachowy program. 

Z drugiej jednak strony, jeśli firma parówek chciałaby nam pomóc i np. umieścić swoje logo za jakieś pieniążki na stronie, czy na koncercie to czemu nie! Wystarczy, że zafundują nam dobry teledysk [śmiech]. 

Czyli rozumiem, nie dacie się łatwo sprzedać? 

Raczej tak. 

Ok, a czy teraz możecie powiedzieć coś młodym zespołom, które dopiero rozpoczynają swoją karierę, nie wiedzą do końca co mają robić, jak się zachować. Gdzie mają uderzać, czy same starania starczą? Czy warto chodzić po ludziach, pytać? 

Poznaliśmy wiele zespołów, które miały jeden hit, a później zniknęły. Powiemy tak, warto mieć taką piosenkę pod publikę, by się wybić, a gdy wrota zostana otwarte, stworzyć coś swojego, pokazać prawdziwe ja. No i się starać, nie wolno się poddawać, zniechęcać. Trzeba rozmawiać dużo z ludźmi, a i nie brać wszystkiego co dają, nie każdy kontrakt jest dobry dla zespołu.

Wywiad z zespołem dla Interii:

Wasza płyta "Breakthru" wyszła kilka miesięcy temu, a zespołu ciągle nie ma w telewizji, w mediach - co się dzieje, panowie? 


Thompson: Oj, dementuję wszystkie plotki, nasz teledysk widać i to bardzo często i gęsto np. w MTV, VH1, VIVA, niedługo TRACE TV i na niemal wszystkich polskich kanałach. Sam widziałem nie raz, przełączając kanały.


No to się, chłopaki, ustawiliście (śmiech). Mając takie zaplecze, jakim jest praca Łoza w MTV, na pewno mogliście wiele zdziałać?


Thompson: Praca Wojtka w MTV nie miała wpływu na częstotliwość emisji naszego teledysku, choć wielu nie wierzy, ale prawda jest taka, że piosenka jest dobra, zatem teledysk też rządzi. Nie ma lepszej nowości na naszym obecnym rynku muzycznym i pewnie długo nie będzie. A że VIVA i MTV to jedno i to samo, to po prostu nas grają i tam, i tam.


Wasza płyta wykracza daleko poza granice standardu, jeśli chodzi o polski, rodzimy hip hop - taki, jaki znamy - brudny, uliczny i z mięsem, ale czy z czasem nie przedobrzyliście? Nie uważacie, że może ta płyta jest trochę zbyt amerykańska dla polskiego słuchacza? 


Thompson: Popularność w tej chwili w Polsce wyznacza to, czy coś jest grane, czy nie, z kolei o tym, co się puszcza w rozgłośniach radiowych, decydują głównie szefowie stacji. To radio dociera do nas najczęściej - w samochodzie, w pracy, często nawet w domach ludzie słuchają radia. Nas tak naprawdę ratuje w tej chwili telewizja muzyczna, bo młodzież jednak ogląda, skacze po kanałach. Ludzie oglądają nasz klip, często dostajemy znaki, że im się podoba. Rzadko, ale zdarza się, że komuś się nie podoba, konstruktywna krytyka jest potrzebna, więc słuchamy wszystkich, którzy chcą nam coś powiedzieć. Tak więc o popularności piosenki decydują rozgłośnie. Wierzymy - i wiemy - że przyjdzie taki czas, kiedy będzie dużo muzyki Afromental. 
A tak wracając do pierwszego pytania, to nasza płyta nie jest typowo hiphopowa, to się ogólnie zwie hip hop, ale my raczej tworzymy coś z pogranicza hip hopu i r'n'b. Owszem, mamy takie aspiracje, by robić więcej kawałków typowo hiphopowych, ale jeszcze parę płyt przed nami i na pewno zdążymy też pokazać się od tej strony.


Czyli podsumowując, co jest przyczyną tego, że was nie grają w radiu co godzinę, a inne zespoły owszem? Szefowie?


Thompson: Jesteśmy debiutantami, którzy nie grają muzyki lekkiej, która wpada jednym uchem, a drugim wypada, tylko jednak trzeba więcej uwagi, by wsłuchać się w naszą muzykę, teksty i szczegóły zawarte w naszych kompozycjach. Nie twierdzę jednak, że jest to muzyka ambitna, przeambitna, której słuchają tylko zawodowcy, żeby ją zrozumieć. To jest sprawa decyzji, czyjejś konkretnej decyzji, czy puszczać Afromental, czy nie.


Czy wyznajecie zasadę Dody, że każda promocja jest dobra, byle by była? Chodzi mi o Eurowizję...


Thompson: Po to tworzy się muzykę, żeby ktoś ją odbierał. Im szerszy krąg odbiorców, tym lepiej dla muzyki. To jest konkurs, tak naprawdę nie wiadomo, co się tam stanie, jednak najważniejsze jest to, by pojechać tam z pewnością, z dobrą piosenką i wykonać ją jak najlepiej. Nieistotne jest to, czy wygrasz, czy w ogóle zajmiesz jakieś miejsce, chodzi o to żeby pokazać, zagrać i jak się uda, przywieźć wygraną do domu! Choć prawdą jest, że na tym konkursie nie zawsze muzyka wygrywa, często liczą się polityczne układy sąsiadujących ze sobą krajów. 


Dobrze, Panowie, promocja ruszyła pełną parą, za chwilę wybuchnie bomba Afromental i cała Polska będzie się bawić przy waszej muzyce, macie już plany na nowe piosenki, tworzycie coś nowego czy raczej koncentrujecie się na tym, co tu i teraz? 


Thompson: To niech Baron ze Śniadym powiedzą na ten temat, oni produkują (śmiech).


Śniady: Na razie skupiamy się na tym materiale, na promocji itp., ale produkcje powstają cały czas, każdy z nas coś tworzy i omawiamy je, dyskutujemy, udoskonalamy.


Baron: Trzeba brać poprawkę na to, że gramy dużo koncertów i póki co gramy materiał z pierwszej płyty, ale w naszych komputerach, studiach, instrumentach powstało dużo pomysłów, które pewnie znajdą się na naszym drugim krążku.


Ale słuchajcie, macie przecież potencjał w postaci Torresa. Czy nie myśleliście o tym, żeby wykorzystać jego kubańskie korzenie muzycznie? 
Torres: No wreszcie czuję się doceniony (śmiech)! Obecność w zespole mnie - z południowoamerykańskim pochodzeniem - ukazuje się w groovie, który wraz z kolegą Layanem zapodajemy. Nie ma co wklejać brzemienia z kubańskiej muzyki do naszej, bo to może być śmieszne, poza tym to nie jest muzyka łatwa i wymaga wiele precyzji, którą nie zawsze można zgrać z Afro brzmieniami. To jest muzyka, która ma swoje instrumentarium, ja sam bym tego nie pociągnął, więc nie ma co mieszać, mimo że gram na co dzień w orkiestrze salsowej i wiem, co trzeba zagrać, to jednak sam bym tego podźwignął. W naszej muzyce jest mieszanka wszystkich nas, Thompson ze swoim elbląsko-olsztyńkim zacięciem też ma swoje pomysły, Śniady ze swoim izraelskim akcentem też dodaje swoje - i wychodzi niezła mieszanka. Jedna zasada, która jest nie do ugięcia w zespole, to sankcje karne w razie nie stawienia się na próby. Kiedy gramy próby, każdy w miarę swoich możliwości przybywa na miejsce, jeden łodzią podwodną, drugi samolotem, a trzeci grzeje samochodem z Wrocławia do Warszawy na próbę, żeby tego samego dnia wrócić - jak np. Śniady (śmiech). Najważniejsze w zespole to wzajemny szacunek do tego, co robimy.

 

Wywiad dla Bravo:

Bravo: Dużo śpiewacie o uczuciach. Jesteście romantykami?

Łozo: Trochę tak, ale nie jesteśmy przesłodzeni. Lubię takich artystów

jak Raphael Sadiq czy Ne-Yo, którzy do pięknych melodii śpiewają

pieprzne teksty. My też stramy się tak robić, np. w kawałku "Flowers",

który może będzie naszym następnym singlem.

Bravo: Taki Chris Brown (facet Rihanny) śpiewa romantyczne piosenki, ale prywatnie już taki nie jest...
Tomson: Dziewczyny nie mają się czego bać, nie jesteśmy
jak Chris Brown. Nie będziemy ściemniać laski jednego dnia,
żeby następnego dnia w przypływie złości sprzedać jej liścia.

Bravo: W numerze "We Want It" śpiewacie, że chcecie mieć drogie fury.
Co jeszcze chcielibyście sobie kupić?
Łozo: Na razie nie dorobiliśmy się fortuny. W zespole tylko ja mam
łańcuch z tureckiego złota. Zawsze marzyłem też o tym,
żeby prowadzić bar na jakiejś małej słonecznej wyspie.
Tomson: Ja bym chciał zrobić licencję pilota. Mieć własny helikopter i samolot.
Lajan: Ostatnio zajarałem się golfem i wkręciłem w to resztę chłopaków.
Fajnie byłoby mieć własne pole golfowe.

Bravo: Dlaczego zdecydowaliście się dołączyć do krążka
"Playing with Pop" Waszą pierwszą płytę "The Breakthru"?
Torresiwo: Zalegało tego dużo w magazynach wytwórni. Nie mieli co z tym zrobić,
więc poddali nam pomysł dołączenia jej do nowego albumu. (śmiech)
Łozo: Wiele osób pierwszy raz usłyszało nas w "Kochaj i tańcz" albo "39 i pół".
Chcieliśmy dać im szansę sprawdzenia naszych starszych numerów.

Bravo: Byliście rozczarowani przyjęciem pierwszej płyty?
Łozo: Jak każdy młody zespół marzyliśmy o sukcesie.
Kiedy nie przyszedł, wylaliśmy wiele łez. Nie spodziewaliśmy się,
że show-biznes to taki ciężki kawałek chleba.
Lajan: Ludzie nie kupują płyt, bo nie mają na nie forsy.
Jeżeli muza im się podoba, to ściągają ją sobie z internetu.

Bravo: W końcu jednak wraz z kawałkiem "Pray 4 love"
przyszedł sukces. Co się dla Was zmieniło?

Łozo: Sodówa nam nie grozi, jesteśmy za głupi, żeby jeszcze zgłupieć.
Tomson: My się nie zmieniliśmy, ale zmienił się stosunek do nas.
Boli nas to, że w Polsce każdemu, nawet najmniejszemu sukcesowi towarzyszy od razu
zawiść. Sokół i Pono mają taki wers: " Jak osiągnę sukces, nie martw się tym"
Torresiwo: Na jednym z forów internetowych jakiś debil, z którym chodziłem do szkoły, napisał,
że wydano nam płytę, bo mój tata jest znanym muzykiem, a Łozo pracował w stacji Mtv.
Baron: Spotkałem kolegę, którego nie widziałem od lat, a on do mnie: "Te, gwiazda, załatw
jakąś robotę przy serialu".

Bravo: No właśnie, Baron. Ty grasz w "39 i pół" od początku?
Baron: W pierwszej serii grałem gitarzystę zespołu B27,
w drugiej pojawiłem się z Afromental. Mogę Ci zdradzić, że w trzeciej serii też będę.
Z zawodu zostałem serialowym gitarzystą.

Bravo: Tola z Blog 27 nie miała Wam za złe, że zastąpiliście ją w serialu?
Łozo: Nie! Tolka to kochana dziewczyna. Dobrze znamy się z nią i jej bratem Jaśkiem. (W tym momencie do Hard Rock Cafe
wchodzi brat Toli. Zapytany przez nas potwierdza, że chłopaki z Afromental są dla
niego jak bracia i nie ma między nimi żadnego konfliktu).

Bravo: Lubicie oglądać w telewizji "39 i pół"?
Lajan: Na planie serialu byliśmy tylko przez kilka dni. Nie widzieliśmy
kręcenia wszystkich scen ani ostatecznego montażu fragmentów z naszym
udziałem. Nie wiemy, w którym momencie się pojawimy, dlatego w napięciu
oglądamy każdy odcinek. Czasami wogóle nas nie ma...
Tomson: ... i wtedy wkurzeni wyrzucamy telewizor przez okno.